Mam dziecko. I ten fakt zmusza mnie do głębszych przemyśleń w wielu kwestiach. Tym razem o nazewnictwie.
Otóż przeczytałam artykuł na stronie Katolickiej Agencji Informacyjnej, na temat nazywania dzieckiem potomka pary brytyjskiej pary książęcej. A w zasadzie na temat tego, że akurat to dziecko ma prawo do bycia nazywanym człowiekiem, a nie płodem czy zarodkiem, jak to ma miejsce w przypadku dzieci spłodzonych przez mniej wpływowe pary.