Wyrażam zdanie na temat wyrazów.
Urszula Wiśniewska - teksty autorskie

25 sierpnia 2015

Promocja, mleko gratis!

Długo wahałam się, czy to odpowiednie miejsce, na tego typu tekst. Zdecydowałam jednak, że tak. Jestem mamą i choćbym nie wiem jak lawirowała to zawsze będzie z moich tekstów wypływało. Skoro tak, to czemu to powstrzymywać?

Do rzeczy. Mleko. Mleko matki. Moc kobiety.

W konkursie Blog Roku główne wyróżnienie i zwycięstwo w kategorii blogów parentingowych zdobyła Hafija.pl. To ważne wyróżnienie, spora promocja. Cieszy fakt, że w tym temacie zaczyna się coś kruszyć. Gruba warstwa stereotypów, niepopartych niczym poza złotymi radami niedouczonych pracowników służby zdrowia, którzy wciąż jeszcze niszczą w kobietach poczucie wielkiej mocy i misji, jaką może być karmienie piersią. Coś normalnego, naturalnego i w gruncie rzeczy prostego staje się drogą przez mękę. Przez te zatwardziałe fałszywe poglądy, szerzone w niemal każdym szpitalu położniczym i przychodni pediatrycznej w Polsce. 
Wiem jak trudno przebić się przez takie skostniałe przekonania. Jestem mamą dwójki dzieci. Kiedy trzy lata temu przechodziłam tę ścieżkę po raz pierwszy, było dla mnie rzeczą oczywistą, że choć mam swoje zdanie i pewną wizję siebie jako matki karmiącej, nie mogę nic powiedzieć lekarce, która komentuje sposób karmienia mojej córki. Dziś, przy drugim dziecku i dużo większej świadomości, wiedzy i doświadczeniu pozwoliłam sobie na odpowiadanie tej samej lekarce. Kobiecie, która mimo, że nie jest pediatrą prowadzącym moje dzieci (a zatem mnie nie zna ani trochę) daje sobie prawo, do podważania moich kompetencji jako matki. 


Pani Doktor: No dobrze a co on je?
Ja: Moje mleko.
Pani Doktor: Ale ja pytam co je, on ma 6 miesięcy.
Ja: Już próbował różnych warzyw, owoców i makaronu, ale to póki co takie przymiarki, bo co najmniej do roku, moje mleko będzie jego głównym pokarmem, takie są zalecenia WHO.
Pani Doktor: Chyba dla Afryki.
oraz
Pani Doktor: oczywiście, to pani dziecko i pani decyzja z tym nie dawaniem dziecku jedzenia. 
Ale to nie są standardy cywilizacyjne żeby dziecko tak długo jadło tylko z piersi. 
Ja: No niestety wciąż nie są.
Pani Doktor: Proszę pani to nie jest zabawne.

To zapis moich dzisiejszych rozmów w gabinecie lekarskim. Miała być kwalifikacja do szczepienia, a zamiast tego była próba sił. Ja dziś tę siłę miałam całkiem sporą. Spokojnie odpowiadałam na zadane mi pytania. Czułam stres, ale nie miałam wyrzutów sumienia, że oto specjalista wytyka mi błędy. Nie uwierzyłam tej pani, że popełniam błąd. Bo już mam wiedzę i doświadczenie. Bo trzy lata wcześniej po powrocie z przychodni ułożyłam sobie w głowie te odpowiedzi. Przeczytałam wszystkie możliwe artykuły na temat rozszerzania diety u niemowląt. I teraz wiem. Ale tysiące matek nie wie. Chociaż też pewnie przeczytała pół internetu. Wchodzi do gabinetu, niepewna, czy aby na pewno dobrze ubrała dziecko na tę pogodę? Czy dojada? Czy aby zdrowy? Czy ta krostka na szyi to potówka, czy już ospa, a może alergia? Na wszelki wypadek od samego porodu rezygnuje ze wszystkich kulinarnych przyjemności, bo przecież może łatwo zaszkodzić dziecku. Opija się hektolitrami wody choć już patrzeć na tę wodę nie może, ale przecież trzeba pić. I wodę, i herbatkę laktacyjną i jak tylko widzi że nie ma skazy białkowej (a ta krostka to na pewno nie skaza?) to dolewa mleka do wszystkiego jak leci bo przecież jak nie będzie piła mleka to skąd ono jej się zrobi. No i wchodzi ona po tych sześciu miesiącach nieustannych pytań, wyrzeczeń stresów do tego lekarza. A lekarz jej żeby słoiki kupiła i mleko następne z proszku bo w piersiach to już sama woda. 
Ja się na to nie zgadzam. 
Ręce mi opadają. 
Mam dużo historii z mojej pierwszej drogi karmienia piersią. Przeszłam ogromną zmianę nastawienia. Dużo o tym z ludźmi rozmawiałam. Ale tak naprawdę to nie te rozmowy mnie przekonały, że warto karmić naturalnie. To moje własne dzieci i mój spokój który przyszedł w którymś momencie. Że tak zostałam stworzona, aby moje mleko wyposażyło moje dzieci w niezbędne składniki nie tylko odżywcze. Ale także by przeżyły ten czas, który spędzamy razem na karmieniu, by czuły bliskość i by relacja na linii matka-dziecko rozwijała się zgodnie z naturą. Nie kupi się tego za żadne pieniądze. Bo najlepsze rzeczy są za darmo. Mleko mamy, w wiecznej promocji. Zawsze gratis. Choć nie zawsze bez trudu.

I żeby to karmienie mlekiem mamy promować, zdecydowałam pisać o tym teksty i publikować je wśród innych tematów na tym blogu. Być może ktoś przypadkiem tu trafi i czytając o tym, że ktoś nie znosił karmić a teraz żarliwie broni mleka mamy, zdecyduje się zawalczyć o własne karmienie? Nie wiem. Nie wiem czy ktokolwiek będzie tym tematem zainteresowany. Ale spróbować nie zaszkodzi. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz