Wyrażam zdanie na temat wyrazów.
Urszula Wiśniewska - teksty autorskie

21 października 2017

Ja też, #metoo

Jeśli wszystkie kobiety, które były kiedykolwiek molestowane lub napastowane seksualnie napisały by Ja też w statusie, być może pokazałybyśmy ludziom jaką skalę ma to zjawisko.

If all the women who have been sexually harassed or assaulted wrote ‘Me too’ as a status, we might give people a sense of the magnitude of the problem.

Autorka tych słów, Alyssa Milano, amerykańska aktorka, jedna z wielu kobiet napastowanych przez  producenta filmowego Harveya Weinsteina, rozpoczęła akcję podobną do wielu innych wiralowo rozprzestrzeniających się po internecie inicjatyw. Były to rzeczy których nigdy nie umiałam jednoznacznie poprzeć. Z prostej przyczyny: nie lubię jak nie wiadomo o co chodzi.



Kiedy facebookowe ściany usiane były wyznaniami lubię na podłodze, czy lubię na kanapie wielu nawet nie pytając o co chodzi wrzucało w komentarzach niewybredne żarty na temat otwartości autorek tych statusów. Po dopytaniu okazywało się, że były to odpowiedzi na tajne pytanie gdzie panie lubią kłaść swoje torebki. W jaki sposób miało to rozpocząć dyskusję o konieczności przeprowadzania badań profilaktycznych w kierunku wczesnego wykrywania raka piersi - nie mam pojęcia.

Kiedy ludzie zalewali się kubłami wody z lodem, nominując kolejnych, myślę że potężna część odbiorców nie miała bladego pojęcia, że chodzi o zwiększanie świadomości na temat stwardnienia bocznego zanikowego. Ośmielę się zaryzykować stwierdzenie, że większym zainteresowaniem cieszyły się kombinacje filmików na których uczestnicy ice bucket challenge spadają ze stołów, krzeseł czy przewracają się pod naporem wody.


Z #metoo jest trochę inaczej. Wszystkie tego typu akcje obok swoich pierwotnych założeń, wzbudzały poboczne poczucie śmiesznej zabawy. Akcja Alyssy Milano, proponującej by tagować hasłem #metoo swoje wpisy w mediach społecznościowych, powodów do śmiechu nie daje. Ma ona pokazać jak wielkim problemem jest sprawa wykorzystań seksualnych - głównie wobec kobiet, choć czytałam również i wyznania mężczyzn skrzywdzonych przez innych ludzi. A także tych, którzy kajali się pod wpływem przeczytanych postów koleżanek. Czy te publiczne przyznania się ofiar, a także jawne prośby o wybaczenie (często niewiadomych popełnionego zła) oprawców mają według mnie sens?

Moim zdaniem sens jest. Rzeczywiście gro młodych mężczyzn nie ma pojęcia, że ich żarty, zaczepki, tanie podrywy często wystarczą, by zranić delikatną sferę intymności. Przekraczanie granic na stałe weszło w dzisiejszy wachlarz zachowań. To co było nie do pomyślenia kiedyś - dziś nikogo nie dziwi. Nie dziwi, bo nie każdy o tym co boli. W związku z tym rzadko kiedy można spotkać się z jakąkolwiek inną niż śmiech reakcją na takie zachowania. A poważniejsze przewinienia? Dotykanie lub ocieranie się w zatłoczonych środkach komunikacji? Zbyt lepkie łapy wujków, dziadków czy ojców? Opiekuńcze objęcia kolegów, nie pytających o pozwolenie? Skracanie dystansu przez nauczycieli i wykładowców? Wygłaszanie sądów, że tę posadę to dostała/dostał przez łóżko?
To tylko niektóre z sytuacji, o których czytałam w postach moich bliższych i dalszych znajomych. Przy okazji tej akcji, niektóre z tych osób po raz pierwszy powiedziało o tym publicznie, ponieważ zjadał je wstyd, za czyny których raczej powinni wstydzić się ci, którzy je popełnili. Wiele komentujących nie miało wiedzy, że tylu osób to dotyczy i że tak łatwo jest przekroczyć cudze granice.

A ja? Czy mam powody by napisać na swojej ścianie #metoo? Chciałabym powiedzieć, że nie. Niestety jednak nie raz doświadczyłam zbyt przymilnych rąk, obłapiających ramion, gwizdów czy niewybrednych żartów na temat mojego wyglądu czy ubioru. A także obleśnych lekarskich łap bezpardonowo ściskających mój karmiący biust, niby w celu zbadania laktacji. O wielu tych zdarzeniach, nawet nie chcę szczegółowo pisać, bo nie mam ochoty wracać do nich pamięcią. Z takich zdarzeń, kiedy winny czuł się bezkarnie najbardziej pamiętam dwa zdarzenia.

Pierwsze wydarzyło się w czasie wakacji czy ferii, nie pamiętam czy chodziłam już do szkoły czy jeszcze nie. Było nas tam kilkoro dzieci w podobnym wieku, nie pamiętam już imion. Jeden z chłopców - nie mógł mieć więcej niż 8-9 lat, wymyślił zabawę, że wszystkie dziewczynki mają go pocałować w siusiaka, a jeśli odmówią miały dostać jakieś kary. Ja i jeszcze jedna dziewczynka odwróciłyśmy się i kategorycznie odmówiłyśmy udziału w tej zabawie, choć wspominam, że drżałam ze strachu jaką karę wymyśli ten chłopak. Żadnej kary nie pamiętam, ale inne dziewczynki czuły się dumne, że mają za sobą takie ekscytujące doświadczenie, bo chłopcy bili im brawo, a one czuły się bohaterkami. Wykorzystane przez małego pana i władcę wydającego polecenia. Nawet nie pamiętam czy odważyłam się powiedzieć rodzicom co tam w ogóle zaszło, czułam się wtedy bardzo skrępowana.

A drugie, które równie mocno wbiło mi się w pamięć, to zdarzenie, kiedy mając już dwoje dzieci byłam w trzeciej ciąży na studiach i usłyszałam od jednego z profesorów komentarz - skoro pani tak lubi się rozmnażać, to może warto pomyśleć, żeby rodzić dzieci także innym z nas, a nie tylko swojemu. Jakże chorą sytuacją jest to, że boję się napisać nazwisko tego człowieka. Zakpił on na wielu poziomach - z mojej wielodzietności, wierności jednemu mężowi a przy tym pozwolił sobie na słowa o podtekście seksualnym. Na samo wspomnienie mam mdłości. Ten człowiek dalej wykłada. Uczy młode kobiety, bardzo młode, na przykład studentki z Ukrainy czy Białorusi, które kończą szkoły średnie w wieku 17 lat i przyjeżdzają tu na studia, choć formalnie nie są w Polce nawet pełnoletnie. On dalej jest bezkarny, a ja dalej obawiam się napisać tu jego nazwisko.

I właśnie dlatego ta cała akcja dalej mi trochę nie pasuje, zbyt podobna jest do tych innych prawie nic nie wnoszących virali. Podobnie jak one, jest mało transparentna, a jednak w przypadku tego typu problemów, jest potrzeba aby, wprowadzić do społecznego dyskursu ten temat. Jeśli tyle z nas, doświadczyło takich zachowań, napastowania, molestowania czy gwałtów, czy nie powinnyśmy walczyć o zmianę dla naszych dzieci? Żeby nasi synowie szanowali swoje koleżanki, siostry, nauczycielki, żeby rozumieli, że nie wszystko wolno im powiedzieć, i że nie znaczy nie. Żeby nasze córki nie musiały podświadomie bać się kolegów, nauczycieli, lekarzy czy mało uczęszczanych ulic.
 Mam też w głowie pytanie, czemu akcja pojawia się dopiero teraz, skoro tyle razy słyszy się doniesienia o gwałtach czy innych przestępstwach na tle seksualnym?  Reakcje również są dosyć niepokojące - wiele osób uważa, ze ta akcja jest niestosowna, że przesadzona, że to przecież tylko komplementy i niech się w ogóle te baby cieszą że ktoś zauważył że mają biusty. Bo poza tymi, o których wspominałam, którym akcja otwiera oczy na ich własne zachowania, są też ci, którzy wciąż uważają, że komplement typu ładne masz cycki, mała sprawi nam taką przyjemność, że jeszcze będziemy im dziękować.

Na plus jest na pewno to, że być może niektórym dziewczynom pokaże, że to nie one powinny wstydzić się tego co je spotkało. Ja opisałam o być może mniej tragicznych, choć w dalszym ciągu niedopuszczalnych wydarzeniach. Jednak jak się okazało, znam masę kobiet które przeżyły w swoim życiu koszmar gwałtów i wielokrotnych wykorzystań. To nie one są winne tego, że ci mężczyzni potraktował je w ten sposób. I być może ten ruch pomoże im po raz pierwszy zobaczyć, że nie są same ze swoim problemem, że nie tylko one zostały skrzywdzone. W końcu może odważą się poprosić o fachową pomoc psychologiczną czy prawną.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz